(przemówienie do Ojca Świętego podczas audiencji dla Polaków - Sala Audiencji, 18 października 1971 roku)


Umiłowany Ojcze Święty!

Beatyfikacja ojca Maksymiliana Marii Kolbe jest niezwykle upragnioną sposobnością dla narodu polskiego, by stanąć przed Głową Kościoła Chrystusowego w uczuciu głębokiej czci, wierności, posłuszeństwa, wdzięczności i miłości.

Masz przed sobą, Ojcze Święty, Polaków z kraju i Polaków z całego świata, rozproszonych po globie wśród ludów i narodów. Dziś wszyscy, niezależnie od tego, gdzie żyjemy i pracujemy, czujemy się zjednoczeni przy Twojej Osobie. Oglądamy Cię oczyma wiary, jako Zastępcę Chrystusa, który sprawia, że wszyscy stanowimy jedno - "Congregavit nos in unum Christi Amor".

Twoja decyzja, Ojcze Święty, wyniesienia na ołtarze naszego rodaka, ojca Maksymiliana Marię Kolbe, jest radosną przyczyną naszej jedności w imię Chrystusa wokół Twojej Osoby!

Stąd nasza głęboka wdzięczność dla Ciebie, Ojcze Święty, że stworzyłeś tak radosną dla nas sposobność, aby stanąć przy Tobie.

Na wczorajszą uroczystość w Bazylice Świętego Piotra - której raczyłeś sam przewodniczyć przybyliśmy ex omni populo et natione. Ma ona dla nas pocieszającą wymowę. Przecież ta uroczystość zrodziła się z męki, udręki, ogni i popiołu obozów koncentracyjnych, strasznych miejsc wyniszczenia absolutnego (Vernichtungslager) narodu Polskiego.

Potworny plan nienawiści został zniweczony przez Ojca ludów i narodów. Przeprowadził nas Bóg przez ogień i wodę i wyprowadził na miejsce ochłody.

Co więcej - Bóg wsławił swoje imię wśród nas w wielkich naszych męczennikach; na tle milionów ludzi wyniszczonych, setek tysięcy spalonych w piecach krematoryjnych, w obliczu zbombardowanych miast i wsi - nie utraciliśmy wiary w miłość Boga, w Jego Opatrzność i moc, która zdołała wszystko przezwyciężyć.

I dlatego na tle obrazów eschatologicznych "felix culpa" zmieniła oblicze łudzi. Wchodzili do obozów nędzarze, w obelżywych ubiorach, bez butów i bielizny, ale Bóg wyprowadzał przyjaciół swoich w chwale.

Tak był odmieniony przez Boga w obozie sługa Boży biskup Michał Kozal, zmarły w Dachau; tak był uczczony sędziwy arcybiskup Julian Nowowiejski i jego sufragan biskup Wetmański z Płocka, zamordowani w Działdowie; tak był zaszczycony męstwem cierpienia młody kapłan Frelichowski z diecezji chełmińskiej, i wielu innych zmarłych w opinii świętości, wśród niemal dwóch tysięcy ofiar kapłańskich złożonych przez naród Bogu w czasie ostatniej wojny.

Jesteśmy przekonani, że błogosławiony Maksymilian Maria Kolbe jest pierwszym z szeregu tych, których Kościół uczci na ołtarzach.

Cały świat katolicki wsłuchiwał się w głosy biskupów zebranych na Synodzie, którzy przedstawiali obraz kapłana współczesnego jako imago Christi.

Postulowano ścisły związek kapłana nowoczesnego z Ukrzyżowanym Kapłanem Wieczystym, który życie swoje oddał Ojcu Niebieskiemu za braci. Nauczył nas, że potrzeba, abyśmy podobnie czynili, gotowi do wszelkiej ofiary i służby.

Wydaje nam się, że ten wzór kapłana nowoczesnego Opatrzność Boża ukazała wczoraj światu, w Bazylice Świętego Piotra. Kapłan, który oddaje życie w komorze głodowej za swojego brata, więźnia; kapłan, który przyjmuje śmierć, by ratować życie drugiego człowieka - to wierny naśladowca Chrystusa, którego kapłaństwo trwa na wieki, a więc i dziś.

Beatyfikacja ojca Kolbe jest wspaniałą ilustracją dla rozważań synodalnych.

Tym więcej, że jest to postać naśladująca Służebnicę Pańską, Dziewicę Niepokalaną, umiłowaną Matkę Chrystusową i naszą, której imię nie schodziło z Jego ust i wszystkich Jego prac.

Ojciec Kolbe jest kwiatem katolickiej religijności polskiej, prowadzącej przez Służebnicę Pańską do Chrystusa, który przyjął postać sługi. Wskazuje, że pełne życie katolickie musi czerpać swoje moce przez Maryję, obecną w misterium Chrystusa i Kościoła.

Stoją przed Tobą, Ojcze święty, dzieci narodu, który w świecie uważany jest za naród Chrystusowy i Maryjny. Nasze wiekowe doświadczenia zostały potwierdzone w tym właśnie, że nienawiść zastała zwyciężona przez miłość Rycerza Niepokalanej.

Właśnie dlatego Episkopat Polski oddał Kościół w Polsce i cały naród 3 maja 1966 roku Matce Kościoła, w Jej macierzyńską niewolę miłości w nadziei, że na tej drodze dochowamy wierności Chrystusowi. Oddaliśmy również cały świat Matce Kościoła 5 września 1971 roku, wyrażając przez to, że jest to bezpieczna droga do Chrystusa dla całej rodziny ludzkiej. Dlatego zaprosiliśmy biskupów całego świata, odpowiednim memoriałem, aby poświęcili Matce Kościoła swoje ludy i narody, dla ratowania Kościoła w świecie współczesnym.

A teraz, w obliczu wyniesionego wczoraj na ołtarze wielkiego Miłośnika Maryi, który cały świat chciał zdobyć dla Niepokalanej i Jej mocami ratować Kościół i zagrożoną rodzinę ludzką, przedstawiamy Ci, Ojcze Święty, naszą pokorną, a zarazem najdroższą prośbę: byś zechciał raz jeszcze cały Kościół powszechny i całą ludzkość oddać w macierzyńskie dłonie Maryi, Matki Kościoła - tym razem wspólnie ze wszystkimi biskupami świata, odpowiedzialnymi za Chrystusowe oblicze ziemi. Prosimy Cię pokornie, byś uczynił to w roku następnym, który będzie trzydziestą rocznicą pierwszego poświęcenia świata Niepokalanemu Sercu Maryi, przez Ojca Świętego Piusa XII. Ośmiela nas do tej prośby ojciec Maksymilian Maria, który właśnie w dniu 17 października 1917 roku, gdy Kościół i świat przeżywał ciężkie zmagania i przeciwności, postanowił ratować ludzkość w imię Maryi. Wczorajsza beatyfikacja właśnie w rocznicę założenia Milicji Niepokalanej pokazuje nam jeszcze raz adres, gdzie jest ocalenie dla wiary, Kościoła i rodziny ludzkiej: w ramionach Maryi, Matki Kościoła!

W Twoim obliczu, Ojcze Święty, chcemy wyznać naszą żywą wiarę w Jezusa Chrystusa.

Chcemy wyrazić naszą głęboką ufność ku Matce Kościoła.

Chcemy Cię zapewnić, że zawsze pozostaniemy wierni Kościołowi.

Chcemy Cię zapewnić o naszej głębokiej czci i ufności ku Twojej Osobie, której wdzięczni jesteśmy za nieustraszone "Credo Paulinum", za ogłoszenie Maryi Matką Kościoła i za umieszczenie tego najmilszego tytułu w "Wyznaniu wiary Ludu Bożego".

Chcemy Cię zapewnić, że w życie całego narodu, gdziekolwiek żyje i pracuje, wprowadzać będziemy ducha Ewangelii, naukę Soboru Watykańskiego II, wierni - w naszej ojczyźnie - Ślubom Jasnogórskim Narodu i naszemu oddaniu się w macierzyńską niewolę miłości Maryi za wolność Kościoła w świecie.

Wyrażając te nasze zobowiązania, ponawiamy uczucia wdzięczności za to, żeś postawił wczoraj, Ojcze Święty, przed oczyma rodziny ludzkiej wzór do naśladowania ubogiego Kapłana, który życie oddał za więźnia. (...)

Zebrani przy Twojej ukochanej Osobie, Ojcze Święty, prosimy o udzielanie błogosławieństwa apostolskiego wszystkim tu obecnym, ich rodzinom, kapłanom, biskupom polskim i rodzinom zakonnym całemu narodowi polskiemu, żyjącemu w kraju i na całym globie ziemskim.


 

Maksymilian Kolbe błogosławionym! Co znaczą te słowa? Znaczą one, że Kościół uznaje w nim kogoś zupełnie wyjątkowego, kogoś, w kim łaska Boża i natura ludzka splotły się tak przedziwnie, że powstało arcydzieło świętości. W życiu jego bowiem to co Boże i to co ludzkie, co przyrodzone i co nadprzyrodzone, łączą się nierozerwalnie i kształtują stopniowo szczególny wymiar wielkości moralnej i duchowej, nieodparty rozpęd ku szczytom absolutu, który nazywamy świętością. Błogosławiony jest godzien czci i kultu w danym kościele lokalnym, jako wspaniały odblask mocy Ducha Uświęciciela. Błogosławiony to znaczy zbawiony i uwielbiony, to znaczy obywatel nieba ze wszystkimi cechami obywatela tej ziemi; to nasz brat i przyjaciel, najbardziej nam bliski w tajemnicy świętych obcowania, czyli w Ciele Mistycznym Chrystusa, którym jest Kościół w czasie i w wieczności. Błogosławiony jest naszym orędownikiem i obrońcą w Królestwie miłości wspólnie z Chrystusem "zawsze gotowy wspomagać" (Hbr 7, 25;por. Rz 8, 34).

Jednym słowem, jest on doskonałym wzorem człowieka, którego winniśmy naśladować, zgodnie ze słowami świętego Pawła: "Bądźcie naśladowcami moimi, tak jak ja jestem naśladowcą Chrystusa" (l Kor 4, 16).

W ten sposób możemy od dziś myśleć o nowym Błogosławionym. Lecz kim jest Maksymilian Kolbe? Dobrze go znacie! Wszak jest tak bliski naszemu pokoleniu wspólnym doświadczeniem naszych czasów. Wiemy o nim wszystko. Rzadko kiedy proces beatyfikacyjny rozporządza takim bogactwem dokumentów. Tylko ze względu na ścisłość prawdy historycznej przypomnimy pokrótce główne fakty z życia ojca Maksymiliana Kolbe.

Urodził się on w Zduńskiej Woli w pobliżu Łodzi 8 stycznia 1894. Wstąpił do Seminarium ojców Franciszkanów w 1907 roku. Następnie został wysłany do Rzymu, gdzie studiował na Gregorianum oraz w Seraficum. Będąc jeszcze studentem, założył Milicję Niepokalanej. Wyświęcony na kapłana 28 kwietnia 1918 roku, wrócił do Polski i rozpoczął swój apostolat Maryjny, zakładając miesięcznik "Rycerz Niepokalanej", który z czasem osiągnął milionowy nakład. W 1927 roku założył Niepokalanów, ośrodek życia religijnego i apostolstwa prasy. W 1930 roku udał się do Japonii, gdzie założył podobny ośrodek. Powróciwszy ostatecznie do Polski, oddał się działalności apostolskiej poprzez publikacje religijne. Druga wojna światowa zastała go na kierowniczym stanowisku jednego z największych zakładów wydawniczych w Polsce. Aresztowany 19 września przez Gestapo, został wywieziony najpierw do obozu w Lamsdorf w Niemczech, później do tymczasowego obozu koncentracyjnego w Amtitz. Uwolniony 8 grudnia 1939 roku, wrócił do Niepokalanowa, alby podjąć przerwaną działalność. Ponownie aresztowany w 1941 roku, został osadzony na Pawiaku w Warszawie, a następnie przewieziony do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu. Oddał życie za nieznanego człowieka, skazanego na śmierć w bunkrze głodowym w odwet za zbiegłego więźnia. Zaopatrzył on na śmierć skazanych i 14 sierpnia 1941 roku, w samą wigilię Wniebowzięcia Matki Bożej, został dobity zastrzykiem fenolu. Ciało jego zostało spalone w krematorium (o. Ernesto Piacentini OFM Conv.).

Podczas takich uroczystości jak dzisiejsza, dane biograficzne toną niejako w olśniewającym blasku rdzennych cech, które tworzą duchową sylwetkę nowego Błogosławionego. Spróbujmy ująć je pokrótce, aby lepiej utrwaliły się w naszej pamięci.

Maksymilian Kolbe był apostołem kultu Maryjnego. Czcił Matkę Bożą imieniem, które sama sobie nadała w Lourdes: "Jam jest Niepokalane Poczęcie". Niepodobna rozłączać działalności ojca Kolbe od imienia Niepokalanej. On to założył w Rzymie 17 października 1917 roku jeszcze przed otrzymaniem święceń kapłańskich Milicję Niepokalanej. A więc dzisiaj właśnie obchodzimy rocznicę. Wiadomo, z jaką niewiarygodną wprost śmiałością i nadzwyczajnym talentem organizacyjnym, ten pokorny i cichy franciszkanin rozwijał swoją działalność i szerzył nabożeństwo do Matki Chrystusa, "obleczonej w słoneczną szatę" (Obj 12, l). Nabożeństwo to było podstawą jego duchowości, jego apostolstwa i jego teologii.

Spuścizna duchowa naszego Błogosławionego nie budzi w nas ani cienia wahania czy wątpliwości, aczkolwiek dziś właśnie pobożność Maryjna wznieca niekiedy pewną nieufność wobec dwu nurtów teologicznych: chrystologicznego i eklezjologicznego, które zdają się z nią współzawodniczyć. Wręcz przeciwnie, w mariologii ojca Kolbe Chrystus zajmuje pierwsze, konieczne i wystarczające dla ekonomii zbawienia miejsce. Ani w swych poglądach teologicznych, ani w swej działalności apostolskiej, ojciec Kolbe nigdy nie pomijał miłości do Kościoła i jego zbawczej misji. Wszak cała wielkość i wszystkie przywileje Matki Bożej wypływają z Jej dopełniającego, podporządkowanego zadania w stosunku do kosmologicznego, antropologicznego i zbawczego wymiaru działalności samego Chrystusa.

Znamy te prawdy oczywiste. Zgodnie z całą doktryną teologiczną, z całą liturgią i teologią życia wewnętrznego, ojciec Kolbe widzi Maryję włączoną w Boże plany zbawienia jako "kres odwiecznego zamiaru", jako Pełnię Łaski, jako Stolicę Mądrości, jako przeznaczoną od wieków Matkę Słowa Wcielonego, jako Królowę Mesjańskiego Królestwa a jednocześnie jako Służebnicę Pańską, wybraną, aby ofiarować swój udział niezastąpiony w dziele zbawienia, jako Matkę Boga-Człowieka. "Maryja jest tą, za której pośrednictwem ludzie zbliżają się do Chrystusa i tą, za pośrednictwem której Jezus do ludzi się zbliża" (L. Bouyer, Le trone de la Sagesse, 69).

Nie można więc wysuwać zastrzeżeń ani pod adresem Kościoła, ani pod adresem naszego Błogosławionego, z racji jego entuzjastycznego kultu Matki Bożej. Kult ten nigdy nie osiągnie tych wyżyn, na jakie zasługuje Maryja w tajemnicy jedności łączącej Ją z Chrystusem tak gruntownie uzasadnionej w Nowym Testamencie. Nie ma więc mowy o "mariolatrii", podobnie, jak nigdy światło księżyca nie przyćmi blasku słońca. Misja zbawcza, powierzona posłudze Kościoła, nie zostanie nigdy wypaczona, jeżeli będzie on czcić Maryję, swoją Córkę najznamienitszą i swoją duchową Matkę. Cechą charakterystyczną rzec można oryginalną mariologii ojca Kolbe, jest wyjątkowe znaczenie, jakie przypisuje Jej zadaniu wśród obecnych potrzeb Kościoła; jest jego wiara w spełnienie wizji proroczej Bożego triumfu w wiekuistej chwale i wywyższeniu maluczkich, a także wiara w Jej wstawiennictwo, w skuteczność Jej przykładu i w obecność Jej macierzyńskiej miłości. Sobór Watykański II utwierdził nas w tych prawdach oczywistych, a dziś z nieba ojciec Kolbe pomaga nam rozważać je i zgłębiać.

Ten Maryjny rys nowego Błogosławionego włącza go do grona wielkich świętych, obdarzonych duchem proroczym, którzy pojęli, uczcili i wysławiali tajemnicę Maryi.

Rozważmy z kolei przejmujący epilog apostolskiej "kariery" Maksymiliana Kolbe. W dniu dzisiejszym Kościół w szczególny sposób uwydatnia jego śmierć, wywyższając w chwale tego cichego, pokornego zakonnika, przykładnego ucznia świętego Franciszka i rycerza rozmiłowanego w Niepokalanej. Okoliczności jego zgonu są tak okropne i wstrząsające, że wolelibyśmy ich nie wspominać. Do jakiego dna zwyrodnienia stoczyć się może człowiek, pastwiąc się nad bezbronnymi, zdegradowanymi do rangi niewolników, skazanymi na unicestwienie po to tylko, aby po ich trupach mógł wspinać się ku władzy! Miliony padły ofiarą przemocy, pychy i kultu rasy. Mimo odrazy, musimy jednak uprzytomnić sobie te czasy okrutne, aby móc z nich wyłowić tu i ówdzie jakąś iskrę człowieczeństwa. Niestety, dzieje świata nie będą mogły wykreślić tych tragicznych kart! Ale zarazem nie ujdą nigdy naszej uwagi punkty świetliste, które właśnie teraz rozważamy, gdyż one to właśnie przezwyciężają ów niepojęty mrok. Jednym z tych punktów gorejących, może najświetlistszych jest cicha postać Maksymiliana Kolbe o niezłomnej, choć na pozór paradoksalnej ufności! Ten pokorny bohater pozostanie wśród największych jako znak widomy wartości i mocy moralnych, utajonych w umęczonych i sponiewieranych rzeszach. Na tym nieobeszłym przedsionku śmierci świta słowo życiodajne, słowo Jezusa, odsłaniającego tajemnicę niewinnego cierpienia: stać się okupem za braci, ofiarą całopalną, a ponad wszystko - miłością. "Nikt nie ma większej miłości niż ten, kto daje życie swoje za przyjaciół swoich" (J 15, l3). Chrystus mówił to o sobie przed wypełnieniem zbawczej ofiary za odkupienie świata. Wszyscy są Mu przyjaciółmi, gdy słuchają Jego słów. W straszliwym obozie oświęcimskim ojciec Kolbe wypełnił ten nakaz miłości zbawczej w podwójnym sensie.

Kto z nas nie pamięta niezrównanego faktu? "Jestem kapłanem katolickim" mówi ojciec Kolbe ofiarując siebie na śmierć i na jaką śmierć! dla ratowania życia skazanego w mściwym odwecie, nieznanego mu towarzysza niedoli. Był to wielki moment: ofiara została przyjęta. Zrodziła się ona z serca nawykłego do wyrzeczeń, jakby w naturalnym odruchu posługi kapłańskiej. Wszak kapłan "drugim Chrystusem"! Czyż Chrystus-Kapłan nie stał się żertwą ofiarną na zbawienie ludzi? Jakaż to chluba, jaki przykład dla nas kapłanów, stwierdzać w życiu i śmierci ojca Kolbe wykładnik naszego własnego posługiwania i naszej misji! Jakież to ostrzeżenie dla naszych skłóconych czasów, gdy przedkłada się niekiedy swoje prawa przyrodzone ponad prawo Boże, ponad powołanie do całkowitego dania się Chrystusowi, aby iść Jego śladem. I jakież to pokrzepienie dla drogich nam, zwartych i wiernych szeregów kapłanów i zakonników, którzy wówczas nawet, gdy z godziwą intencją bronią swej misji przed przeciętnością i frustracją społeczną, mimo wszystko zostają wierni swemu posłannictwu: "Jestem kapłanem katolickim i dlatego właśnie oddaję swe życie na okup za braci". Ten właśnie nakaz błogosławiony Maksymilian zostawił w szczególności nam, sługom Kościoła Bożego, a także wszystkim, którzy żyją jego duchem.

Do tego kapłańskiego motywu dołącza się drugi: ofiarna śmierć błogosławionego Maksymiliana tłumaczy się również przyjaźnią. Wszak był Polakiem! Jako Polak został skazany na obóz śmierci. Jako Polak zamienił swój los na los współrodaka, Franciszka Gajowniczka, przyjmując śmierć za niego. Jakież uczucia rodzą się w duszy na myśl o postawie ludzkiej, społecznej, narodowej Maksymiliana Kolbe, syna szlachetnej, katolickiej Polski, idącego na dobrowolną śmierć! Historyczne, męczeńskie przeznaczenie narodu polskiego znajduje wyraz w tym heroicznym akcie. We wspólnym cierpieniu Polska odnajduje świadomość swojej jedności i misji rycerskiej. Realizuje się ona poprzez ofiarę jej synów, gotowych poświęcić własne życie za innych, trzymających w ryzach wrodzoną porywczość w imię niezłomnego braterstwa, wiernych duchowi katolickiemu, który ich znaczy znamieniem żywych członków Kościoła Powszechnego oraz niezłomną ufnością w cudowną opiekę Matki Bożej.

Oto tajemnica ich bujnego odrodzenia! Oto promienie świetliste, spływające z rąk nowego Męczennika, który odsłania prawdziwe oblicze polskiego narodu, moc jego wiary, miłość płomienną, wolę pojednania, pokoju i pomyślności. Kościół i świat cały czerpać będą z tych planów.

Słowo do zebranych na Placu Świętego Piotra

Wiecie, czego dokonaliśmy dzisiaj rano w Bazylice Świętego Piotra: dopełniliśmy uroczystego obrzędu beatyfikacji zakonnika franciszkańskiego, ojca Maksymiliana Marii Kolbe. Był Polakiem i studiował w Rzymie. Tutaj, pod wpływem wielkiego nabożeństwa do Niepokalanej którą my sami otaczamy szczególną czcią, zwłaszcza w dzień Niepokalanego Poczęcia u stóp Jej posągu na Placu Hiszpańskim założył Milicję Niepokalanej. Milicja wkrótce rozszerzyła się i rozwinęła zarówno w Polsce jak na całym świecie pod wpływem licznych publikacji i wydawnictw, wysyłanych z ośrodka, który założył ojciec Kolbe wraz ze swymi 'braćmi zakonnymi i współpracownikami. Centrum to od Niepokalanej nazwano Niepokalanowem. Powstało ono najpierw w Polsce, a następnie w Japonii, krótko przed drugą wojną światową.

Wojna jak wiecie ugodziła w Polskę (...), która tak niedawno odzyskała niepodległość, po pierwszej wojnie światowej, powstając z pobojowisk i 'bezmiernych gruzów. Rozmnożyły się teraz ponure więzienia i osławione obozy koncentracyjne, w których wytępiono niezliczone rzesze, zwłaszcza Żydów i Polaków. Umierali tam i przechodzili straszliwe cierpienia także i Włosi. W jednym z takich obozów w Oświęcimiu, uwięziono ojca Kolbe. I oto tam właśnie dopełnił on heroicznego aktu miłości, który rozsławił go i wyniósł na ołtarze. Ojciec Kolbe ofiarował siebie na okrutną śmierć głodową w zastępstwie za nieszczęśliwego, nieznanego i niewinnego ojca rodziny. "Jestem kapłanem katolickim" powiedział i ofiara jego zosta przyjęta.

Nie był to jedyny akt dobrowolnej ofiary, o jakim mówi straszliwa historia tych lat. Los ojca Kolbe, z powodu osobistych cnót cichego, bohaterskiego franciszkanina i z uwagi na tragiczne okoliczności, jakie mu towarzyszyły, jest czymś typowym. Skupia niejako w sobie wszystkie inne nieznane ofiary, jakie dokonały się w tych barbarzyńskich czasach. Jedno zdanie ojca Kolbe, jak niegasnąca lampa, oświetla jego ofiarę i okropną epopeję tych lat. Oto jego słowa: "Sama tylko miłość jest twórcza". Słowa te górują nad polityką, egoizmem, przemocą i zaślepioną pychą ludzi, żyjących bez Ewangelii. Powinny się wyryć w naszych duszach i w nowej historii świata. Jest to nauka, którą ojciec Kolbe zdobył w szkole Maryi, którą ciągle przekazuje i zawsze przekazywać będzie Kościołowi i światu.

Przemówienie do polskich pielgrzymów podczas audiencji

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

Pozdrawiamy Was, umiłowane Dzieci Polski Katolickiej! Witamy Was całym sercem! Pozdrawiamy ze czcią i miłością waszego i naszego umiłowanego kardynała Wyszyńskiego, arcybiskupa Gniezna i Warszawy, gorliwego i mężnego Pasterza, który tak wiele uczynił w sprawie beatyfikacji ojca Maksymiliana Kolbe. Z niezwykłą mądrością i godnością reprezentuje on Kościół katolicki, broni jego posłannictwa, umacnia jego jedność, wzrost duchowy i rozwój organizacyjny. Wyrażamy mu nasze podziękowanie za całą jego niezmordowaną pracę i za przybycie tutaj, razem z tak wielką rzeszą, reprezentującą Polskę katolicką, zarówno w kraju jak i na wychodźstwie. Jemu udzielamy naszego specjalnego błogosławieństwa.

Z nie mniejszym oddaniem i serdecznością witamy kardynała Karola Wojtyłę, arcybiskupa Krakowa, godnego arcypasterza tej historycznej stolicy, następcę sławnego kardynała arcybiskupa księcia Adama Stefana Sapiehy, należącego ongiś do Domu Papieskiego, którego mieliśmy szczęście spotkać latem 1923 roku w Oświęcimiu, z okazji poświęcenia dzwonów w pięknym Kolegium, które prowadzili tam księża salezjanie. Pamiętamy dotąd słowa, które skierował on wtedy do nas, jako pracownika Nuncjatury Apostolskiej. Zwiedzaliśmy wówczas wspaniałą katedrę na Wawelu, w której są groby królów Polski.

Wyrażamy nasze podziękowanie kardynałowi Wojtyle również za dzisiejszą obecność i za prace, jakie wykonuje on w różnych kongregacjach Kurii Rzymskiej.

Witamy również obecnych tu innych biskupów polskich: kardynała Jana Króla, Polaka z pochodzenia, arcybiskupa Filadelfii w Stanach Zjednoczonych; biskupa Rubina, sekretarza Synodu Biskupów; wszystkich innych biskupów, dostojników i profesorów polskich oraz wszystkich kapłanów, zakonników i zakonnice: niech wiedzą, że ogarniamy ich naszym szacunkiem i miłością.

A teraz witamy Was, wszystkie Dzieci umiłowanej Polski, którzy przybyliście, aby uczcić waszego Brata, uwielbionego w niebie, błogosławionego Maksymiliana Kolbe, pokornego i wielkiego Syna franciszkańskiej rodziny Braci Mniejszych Konwentualnych; witamy Ciebie Młodzieży i Was Robotników. Witamy wszystkich wierzących: mężczyzn i niewiasty. Przez waszą obecność sprawiliście nam radość, bo znaleźliśmy się wśród narodu umiłowanej Polski. Łączymy się z Wami w żałobie po synach i córkach waszego narodu, którzy oddali życie w obronie wolności własnej Ojczyzny, a także wolności Italii, jak bohaterowie polegli na Monte Cassino, gdzie też znajdują się ich groby.

Pragniemy również pozdrowić z szacunkiem Władze cywilne Polski, które swoją obecnością chciały uczcić nadzwyczajne zdarzenie beatyfikacji ojca Maksymiliana Kolbe. Polecamy pośrednictwu i opiece nowego Błogosławionego całą jego Ziemię ojczystą, której służył religijną działalnością, a którą wsławił swoim "męczeństwem miłości", aby cały kraj mógł radować się wolnością, pokojem religijnym i obywatelskim, oraz dobrobytem należnym tradycyjnym zaletom ludzkim i religijnym szlachetnego narodu polskiego.

Ogarniamy Was wszystkich ponownie naszym serdecznym, pełnym błogosławieństwa pozdrowieniem.

A teraz pragniemy powiedzieć Wam, w czyim imieniu i dlaczego przyjmujemy Was tutaj i witamy.

Przede wszystkim przyjmujemy Was i witamy w imieniu waszych tysiącletnich dziejów, które czynią z Was naród wielki, mężny, chrześcijański, o wysokiej kulturze. Witamy Was, odwołując się do uroczystości związanych z przyjęciem wiary świętej przez waszego pierwszego władcę chrześcijańskiego Mieszka I z dynastii Piastów. Nawiązujemy także do pierwszego waszego króla Bolesława I, za panowania którego święty Wojciech rozwinął swoje posłannictwo ewangelizacji i wezwał z Italii kamedułów, którzy stali się wzorowymi wyrazicielami mistycznej duszy waszego ludu.

Z kolei wzywamy waszych świętych, aby to nasze spotkanie zostało pokrzepione ich opieką; świętych Czesława i Jacka, dominikanów (ten ostatni związany jest z historią Oświęcimia), a także świętego Stanisława Biskupa i Męczennika, patrona Polski, oraz wszystkich innych, którzy przez swoją wiarę zwiększyli przyrodzone i chrześcijańskie cnoty Polski.

Ale w szczególny sposób wzywamy teraz waszą Matkę Bożą Częstochowską, aby Was strzegła, pocieszała i zjednywała Warn wszelki( łaski Chrystusa, dla waszego dobra materialnego i duchowego. Modlimy się do Niej i modlić się będziemy za was w tej intencji.

W końcu pozdrawiamy Was i 'błogosławimy w imieniu świętych apostołów Piotra i Pawła, których sławne groby zachowuje Wieczne Miasto, a których cały świat katolicki czci jako pierwsze, chwalebne filary Kościoła, jego jedności i powszechności.

I oto teraz tak do Was przemawiamy. Niechaj wszystko, co w sercu dla Was przechowujemy, streści się w jednym słowie, a jest ono takie: Dzieci Katolickiej Polski bądźcie wiernymi! Wiernymi waszej wierze katolickiej, wiernymi waszym tradycjom religijnym i obywatelskim, wiernymi waszej postawie narodu zdrowego, narodu zjednoczonego, narodu mocnego. Nie sądźcie, aby to nasze wezwanie miało zahamować Was na drodze do rozwoju ekonomicznego, społecznego i kulturalnego, do którego jesteście powołani. Wręcz przeciwnie, mówimy Warn: umiejcie czerpać z wierności dla waszej tradycji duchowej i kulturalnej oraz dla waszej osobowości narodowej i obywatelskiej; umiejcie czerpać moc dla waszego postępu i umiejętności rozwiązywania 'coraz to nowych zagadnień, jakie przynoszą dzisiejsze czasy. Bądźcie wiernymi, a więc .postępujcie jako szczerzy katolicy! Bądźcie wiernymi, a więc miejcie świadomość waszej przynależności do współczesnej rodziny międzynarodowej i waszego powołania: narodu zjednoczonego, zgodnego, o wysokiej kulturze. Bądźcie wierni w wydobywaniu wartości moralnych z waszych minionych cierpień, przez przebaczenie i wytrwałość, a zwłaszcza przez dostrzeganie duchowych potrzeb młodzieży oraz społecznych potrzeb waszego pracującego ludu! Bądźcie wiernymi, a znajdziecie w Kościele, który Was wychowuje, Wami się opiekuje i prowadzi Was do nieprzemijających celów Królestwa Bożego, już tu obecnego i wiecznego ufną nadzieję, która zapewni Warn życie dobre, pracowite i radosne.

Niechaj przykład i pomoc waszego nowego Błogosławionego umocni to nasze wezwanie. Niechaj uczyni je owocnym dla Was, tu obecnych oraz dla wszystkich waszych drogich w Polsce i w świecie, którym przekazujemy nasze Apostolskie Błogosławieństwo.